Zawsze trzeciego listpada
(to pora właśnie mija znów)
od wielu wieków już przypada
Dzień Wszystkich Zmarłych Psów
Tu jedną rzecz wyjaśnić trzeba:
Złych psich dusz w świecie nie ma wcale.
Każdy pies idzie wpost do nieba...
Jest wszakże jedno małe „ale”:
Pies żyje krócej od człowieka
i chociaż w raju miałby wszystko,
to nigdy by nie przestał czekać.
Niebo bez pana to schronisko.
Dlatego dobrzy psi anieli
się na cudowny sposób wzięli
i pies (rzecz świetnie pomyślana)
ma w niebie także swego pana.
W ten sposób (sekret zdardzić muszę)
psi pan co najmniej dwie ma dusze,
jedna przemierza ziemską drogę,
druga jest w raju z czworonogiem,
a wielu takich było już,
co mieli dużo więcej dusz,
bo wiele psów im było dane...
A gdy i pan sanie przed Panem,
bo człowiek też ma życia kres,
wstawi się za nim każdy pies,
Świętego Piotra w nos poliże,
a Klucznik powie – Pójdź tu bliżej.
Masz duszo wstęp do sfer niebieskich.
A weź ze sobą swoje pieski...
Że królem wszystich zwierząt jest lew
przyjęto w bajkach, logice wbrew,
bo jak tu wierzyć w takiego władcę,
którego zoo trzyma w klatce,
podczas gdy w wielu ludzkich rodzinach
pies to jest władca, a nawet tyran
***
Błędnym jest kołem o władzy sen:
Pies rządzi nami, psem – lew, my – lwem!
Naradzały się pieski, siedząc przed kominkiem,
gdy wokół się luty krajobraz roztaczał,
czy pies piesowi może przesłać walentynkę
i co ta walentynka w ogóle oznacza.
Jeden piesek się zdziwił: – Naprawdę nie wiecie?
Od Walentyny przecież pochodzi to wszystko.
To imię kosmonautki, pierwszej w całym świecie.
Tej, która Tiereszkowa miała nazwisko.
Tu znów drugiemu z piesków coś przypominało się,
choć z początku nie wiedział – prawda to czy bajka,
że był przed Walentynką jeszcze pies w kosmosie,
a ściślej mówiąc suczka o imieniu Łajka.
I tak się psia narada wnioskowaniem zakończyła,
który wszyscy w psim świecie niedługo poznają:
Że ludzie walentynki powinni wysyłać,
a psy nich od dziś sobie łajki wysyłają.
To godne jest pożałowania,
że my musimy mieć w tym udział.
Tego powinno się zabraniać,
by ciągle wieszać psy na ludziach.
Bywa, że człowiek zasługuje,
wtedy niech każdy, co che, wiesza.
Lecz ja stanowczo protestuję!
Psów, bardzo proszę, w to nie mieszać.
Organizatorom przyszłej olimpiady
chcę udzielić dzisiaj poważnej porady:
Niechaj do dyscyplin lekkoatletycznych
dołączą choć jedną, co ma sens praktyczny.
Bo rzut młotem, dyskiem oraz kuli pchnięcie
to nie jest sensowne, sportowe zajęcie.
To niebezpieczne, zbyteczne i dzikie...
A gdzie sport praktyczny?
Gdzie jest r z u t p a t y k i e m?!
Rzec o człowieku – „wierny jak pies”,
to bardzo dobra opinia jest.
Lecz znacznie gorzej, gdy ktoś wypowie
o psie opinię – „wierny jak człowiek”.
By w naszych sercach tlił się płomyk,
który pozwala śmiać się z siebie,
by zawsze mogły nasze domy
nie oszukanym pachnieć chlebem,
by nam się chciało wyjść z tych domów
i, miast na serial, pójść po grani,
żeby nam zawsze miał kto pomóc
(wtedy możemy gwizdać na „nich”)
i wreszcie szczęścia, co się nie da
ani wykupić, ani sprzedać,
tylko tak dziwnie jest z tym szczęściem:
- masz go tym więcej, im dasz więcej…
Żebyśmy mogli przy tym święcie
dawać go innym jak najwięcej.
Z poważaniem:
Marek Majewski
sł. i muz. - Marek Majewski
Za siódmy krąg, za serca wkład,
za łatwy prąd, za trudny wiatr,
za każdą z wysp, co została po drodze,
ten, co wybrał nam rejs
osądzi nas
na każdym z miejsc,
więc wypić czas
za ten wyrok, co brzmi – płynąć masz jeszcze raz.
Można trafić na łut,
spijać mleko i miód,
dzielić łoże lub tort
i wygodny mieć port
można niebo zobaczyć takie właśnie jak we śnie,
lecz na stałe tam raczej zakotwiczyć za wcześnie.
Za siódmy krąg, za serca wkład...
Można tyrać jak wół,
spadać z wozu pod stół,
dać się łapać na lep
i codziennie dzień brać w łeb
można wdać się w finanse i się motać w ich matni,
lecz tam marne są szanse, że to rejs nasz ostatni.
Za siódmy krąg, za serca wkład...
Można śpiewać za chór
albo robić za wzór,
sprawy świata pchać w przód
i w tym zasług mieć w bród,
lecz nim wyrok to zmieni, tak jak zawsze z tym bywa,
nie jesteśmy zbawieni - jeszcze trzeba popływać.
Za siódmy krąg, za serca wkład...
W teorii - zgoda
– Ty rację masz, nie ja,
lecz krew nie woda,
nie z każdej kropli łza.
Więc nim ze srogim czołem
błąd nowy wytkniesz mi
pamiętaj, że aniołem
z nas dwóch nie jestem ja, lecz Ty.
Stróżu mój, Aniele,
bądź mi przyjacielem.
Trochę się o mnie bój,
gdy iść trzeba w bój.
Czasem nic nie mów, wybacz.
Tyle Ci wolno chyba.
Nie jest to misji wbrew,
którą Ci zlecił Szef.
Łatwo Ci sądzić,
gdy grzeszyć nie masz jak.
Pokusy są dziś,
a sił na jutro brak.
Ty swoje skrzydła przecież
na co dzień masz, a mnie,
by czasem móc polecieć,
po świecie przyszło włóczyć się.
Stróżu mój, Aniele...
Ponegocjujmy,
kompromis Tynfa wart.
Bez żadnej ujmy
serdeczny przyjmij żart.
Czart mógłby porwać już mnie
nie raz, nie dwa, nie trzy,
lecz kiedy mam Twój uśmiech
żadnego z nas nie ruszy nikt
Stróżu mój, Aniele...
sł. i muz. Marek Majewski
To jest piosenka napisana od niechcenia,
bo coraz więcej w świecie miejsc, gdzie nie chcą nas.
Choć wiemy, że to się w tę stronę musi zmieniać,
lecz obłaskawiać jakoś trzeba każdy czas.
To jest piosenka od niechcenia poskładana
z codziennych prztyczków, co składają się na dół,
gdy co dzień z życiem się wychodzi na barana
i nie ma sensu ani łoże, ani stół.
Bo to jest tajemnica.
To jest dobrostan naszych dusz i naszych ciał:
Żebyśmy kogoś chcieli
i żeby nas ktoś chciał.
To jest piosenka od niechcenia i nie dania.
Dla tych, co dane im nie było siebie dać,
więc muszą targać ciężki bagaż zaniechania
i od niechcenia już się nawet nie chce brać.
Ty od niechcenia tą piosenką strzeż nas, Panie.
My odpłacimy Ci tym samym, jasna rzecz.
Bo przecież w Tobie też kiełkuje przekonanie,
że Ciebie także od niechcenia trzeba strzec.
Bo to jest tajemnica…
Copyright © 2024 marekmajewski.pl | projekt i wykonanie: inforpol.net